Michał Rzepka
Dramat wykorzenienia
recenzja Olgi Ptak, Dziennik Łódzki
Teatr Studyjny w Łodzi rozpoczął nowy sezon teatralny premierą spektaklu "Lear" na podstawie słynnego tekstu Szekspira. Producentem przedstawienia jest Fundacja na rzecz teatru "ART - ERIAE", która zaproponowała widzom monodram doświadczonego aktora Janusza Andrzejewskiego rozgrywającego na naszych oczach dramat wyobcowania, wykorzenienia i samotności totalnej.
Przedstawienie jednego aktora rozgrywa się w scenografii nasyconej czerwienią - tego koloru jest podłoga, światła padające na twarz Leara, a także dwie z trzech sukni, które symbolizować będą wyrodne córki. Czerwień to w symbolice barw kolor władzy, królewskości i najwyższego kapłaństwa, ale także miłości, krwi, rządzy i ognia, które możemy utożsamiać z zemstą. Każde z tych uczuć dostrzegamy w targanym nimi Learze, który urządza sąd nad swoimi córkami.
Prócz krzesła-tronu, na którym zasiada Lear scenografię tworzą manekiny (bez głów, co ma wyraźny wydźwięk symboliczny), na których wiszą suknie będące wizualnymi ekwiwalentami trzech córek Leara. Król urządza nad nimi sąd: Kordelię oskarża o nieczułość i niewylewność, Reganę o to, iż jednym kopniakiem potrafiła wyrzucić ojca z domu, natomiast Goneryla jawi mu się jako osoba, której serce obrosło twardą skorupą. Głównym zarzutem wobec pociech jest zatem odrzucenie i brak uczuć względem ojca, niewdzięczność. Ból Leara jest ogromny, a jego samotność nieskończona.
Dużym wyzwaniem było dostosowanie tekstu Szekpira do wymogów monodramu, tekst wymagał wiele także od aktora. Janusz Andrzejewski to artysta z dużym doświadczeniem (pracował w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie, Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu, Teatrze Polskim im. Zapolskiej we Wrocławiu, Teatrze Nowym w Poznaniu), który poradził sobie z zadaniami, jakie postawił przed nim reżyser. Jego Learem targają uczucia o niezwykłym natężeniu, które momentami trudno wytrzymać. Ból, lęk i strach wypełniają jego życie i niszczą je z każdą minutą. Cóż zrobić, kiedy osoby, którym poświęciliśmy nasz czas, nasze życie, odwracają się od nas? Jak się zachować w momencie, kiedy za poświęcenie bliscy odpłacają niewdzięcznością? Lear umrze z bólu i zgryzoty, nie pogodzony z sytuacją. Czy można bowiem pogodzić się z czymś takim?
Dużym atutem przedstawienia, prócz bardzo dobrego aktorstwa, jest także muzyka autorstwa Piotra Matuli, która wzbudza silne emocje, podkreślając stany ducha, w jakie wpada Lear. Niezwykle oszczędna scenografia pomaga skupić się na wewnętrznym dramacie, który stanowi istotę spektaklu. Reżyser i adaptator tekstu poprzesuwał akcenty w stosunku do tekstu Szekspira (w „Królu Learze” Szekspira Kordelia jest jedyną córką, która naprawdę szczerze kocha ojca - tak bardzo, że nie potrafi tego wysłowić), jednak osiągnął zamierzony efekt, unaocznił dramat odrzucenia i wykorzenienia. Końcowa scena, w której Lear układa coś w rodzaju szałasu z manekinów symbolizujących córki, po czym upada bezsilny na ziemię, symbolizuje jego klęskę, ostateczną przegraną.
Idąc do Teatru Studyjnego spodziewać się można raczej przedstawienia, w którym tradycyjnie grać będą studenci IV roku PWSFTViT, jednak monogram doświadczonego aktora stanowi miłe urozmaicenie repertuarowe. Z pewnością - zarówno ze względu na formę, jak i treść - „Lear” nie należy do przedstawień łatwych w odbiorze, jednak bez wątpienia jest to dobrze zrealizowany spektakl, który warto obejrzeć.